29.08 to był ciężki, ale piękny i zdecydowanie wesoły dzień. Powrót z urlopu. 6 godzin za kierownicą, pakowanie sprzętu, ładowanie akumulatorów. Kiedy o 5 rano udało mi się położyć spać, wiedziałem, że bez kilku kaw nie dotrwam do końca. O 16 ceremonia na Psim Polu. Oczywiście dojazd zamknięty, więc zaczęło się kombinowanie nad znalezieniem miejsca możliwie jak najbliżej kościoła.
Skromna, ale piękna ceremonia, świetne wyjście i podjazd 3 limuzyn. Sprint do sali przez połowę miasta i jesteśmy. Wyrozumiałość Młodych, Świadków i Rodziców oraz ich wewnętrzny luz i przebojowość, sprawiły, że było to moje najlepsze zlecenie. Piękni Nowożeńcy zadbali, żeby wszystko było idealne, ale bez ciśnienia i stresu.
Poważnie zastanawiałem się, czy nie wrócić taksówką ;)