To była jedna z tych sesji, w których plan nie pokrył się z wykonaniem. Bardzo ograniczony czas sprawił, że na studio mieliśmy kilkanaście minut, a wyjazd w malownicze okolice musiał przekształcić się w zagajnik kilka kilometrów od studia. Nie była to pierwsza improwizacja w mojej przygodzie z fotografią, ale po kilkumiesięcznej przerwie od zdjęć jednak mocno na mnie rzutowała. Oliwia okazała się kolejną modelką bez dużego doświadczenia, która czując się pewnie pokazuje na zdjęciach magię.